Jak migrantki doświadczają pandemii

29 września 2020

Jeszcze w ubiegłym roku mówiło się o rynku pracownika. Czy rzeczywiście tak było? Wydawać by się mogło, że każdy może pracować zgodnie ze swoimi kwalifikacjami, kompetencjami, zainteresowaniami, a do tego z godnym wynagrodzeniem. Jednak nie wszystkie grupy społeczne są traktowane na równi. Grupą najbardziej dotkniętą dyskryminacją na rynku pracy są migrantki, a w szczególności uchodźczynie. Sytuacja pandemiczna tylko tę dyskryminację wzmocniła.

Pandemia wywarła negatywny wpływ na sytuację na rynku pracy. Według najnowszego badania przeprowadzonego przez firmę EWL, aż 27% cudzoziemców z powodu pandemii musiała zmienić branżę zatrudnienia. Ponad 60% badanych stwierdziło, że ich liczba godzin pracy uległa zmniejszeniu, a prawie 60% cudzoziemców wskazała, iż z powodu pandemii najbardziej boi się utraty pracy. Wolnych miejsc pracy jest mniej niż w latach ubiegłych, co powoduje, iż zapotrzebowanie na pracownika (w tym pracownika z innego kraju) maleje. Raport Grant Thorton z czerwca 2020 roku pokazuje, że liczba ofert pracy w maju zmalała aż o 42% w porównaniu z rokiem ubiegłym, a nowe oferty straciły na swojej atrakcyjności benefitowej.

Autorzy artykułów biznesowych skupiają się obecnie na tematyce strat i odbudowie aktywności gospodarczej. Należy jednak zwrócić szczególną uwagę, że w tym wszystkim jest CZŁOWIEK – PRACOWNIK, który swoją ciężką pracą buduje polską gospodarkę. Oraz EMOCJE jakie towarzyszą ciągłym zmianom i niepewności w związku ze światową pandemią, o czym często zapominamy.

Czy pandemia miała i ma wpływ na życie zawodowe, a jednocześnie na życie prywatne migrantek i uchodźczyń? Zapytałam kilkanaście kobiet o ich obecną sytuację zawodową. W rozmowach wzięły udział panie z Tadżykistanu, Czeczenii, Białorusi, Ukrainy, Rosji i Gruzji, które wspieram w ramach projektów społeczno-aktywizacyjnych. Ze względu na trudną sytuację na rynku pracy większość poprosiła o nieujawnianie ich imion i miejsc pracy.


Niepewność jutra

Czas izolacji sprzyjał refleksji nad osobistą i zawodową stroną życia. Jak mówi migrantka aktualnie pracująca jako doradczyni klienta: „Sytuacja zmotywowała mnie to tego, aby iść dalej i szukać lepszej drogi zawodowej, zgodnej z moim wykształceniem”. Ten czas poświeciła rodzinie i podwyższaniu kompetencji. Podczas zamrożenia gospodarki nie mogła wykonywać pracy. W tej chwili jej pracodawca, w celu wyrównania utraconych korzyści, próbuje obejść przepisy i wykorzystać sytuację pracowników migrantów, zmuszając ich do pracy w godzinach nadliczbowych bez wynagrodzenia.

Praca z trybu stacjonarnego zmieniła się w tryb online, bez wsparcia pracodawcy, przeszkolenia, zaopatrzenia w odpowiedni sprzęt i media – wspomina wykwalifikowana nauczycielka. Niestety nie każde miejsce pracy w placówce zostało utrzymane, ale jak mówi: „Nie wolno mi panikować. Zajmuję się dziećmi i szukam pracy.”

„Straciłam pracę, bo zamknęli restaurację. Nie ma klientów” – wspomina z kolei uchodźczyni z Tadżykistanu – „Jednak najważniejsze, że mój mąż nadal pracuje. Nie są to duże pieniądze, ale na razie dajemy sobie radę, choć jest bardzo trudno.” Szuka nowych ofert, ale ze względu na podstawową znajomość języka polskiego, nie jest to łatwe. Nie poddaje się. Przyjechała do Polski, aby „budować nowe życie” – jak sama mówi. Widać jej ogromną motywację, ale również niepewność. „To niepewność jutra” – dodaje.

Zupełnie komfortową sytuację ma inna migrantka – Olga, która pracowała w branży IT. Jej umowa zakończyła się wraz z końcem terminu ważności karty pobytu, który przypadł na szczyt pandemii. O przedłużeniu umowy nie było mowy ze względy na charakter pracy, który nie pozwalał na pracę online. „Nie chciałabym kontynuować pracy podczas pandemii”. Czas wykorzystała bardzo aktywnie uczęszczając na liczne zajęcia zdalne: taneczne, język angielski, kursy masażu. Nic nie wspomina, aby sytuacja wpłynęła na jej życie negatywnie.

Hanna przed pandemią podjęła się nowej pracy jako administrator recepcji. Podczas lockdownu jej praca została zmieniona na system pracy zdalnej. Ponadto otrzymała dodatkowe zadania w dziale księgowości związane z rozliczaniem projektów. „Na szczęście nie zostałam zwolniona. Ogromnie się cieszę, bo sytuacja na rynku naprawdę jest fatalna. Utrzymuję małoletnią córkę, więc stabilność jest bardzo ważna.” Pandemia wniosła w jej życie refleksję na temat nieprzewidywalności jutra. Ale komentuje: „To wszystko nauczyło mnie również żyć i inaczej wyznaczać priorytety. Cieszyć się dniem codziennym, doceniać to, że spacer na świeżym powietrzu w gronie bliskich ludzi daje radość i szczęście”. Praca zdalna dała jej możliwość „otworzenia się nowe, szukania nowych dróg zawodowych”.

Uchodźczyni z Czeczenii do czasu pandemii pracowała w handlu przy obsłudze klienta. Koronakryzys sprawił, że firma zakończyła działalność. Co było najtrudniejsze? „To presja, strach, że zostaje się z niczym. I zmniejszone szanse na szybkie zatrudnienie w innym miejscu”. Ale jak mówi „potrafię się dostosować do nowej sytuacji, chociaż nie zawsze jest to proste”. Wiele miesięcy w domu przyczyniło się również do spojrzenia na siebie z innej perspektywy. „Był to czas wyciszenia, zastanowienia się nad zmianami w swoim życiu. W tych trudnych chwilach jeszcze bardziej docenia się rodzinę i przyjaciół. Poczułam też większą potrzebę okazywania uczuć i wsparcia innym.”

Olesia jest przedsiębiorczynią. W związku z zamrożeniem gospodarki wyraźnie ubyło jej zleceń. Niestety, biznes nie spełniał warunków, by mogła otrzymać wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej. Ten trudny czas poświęciła więc na rozwój i zaangażowanie społeczne. „Czytałam książki psychologiczne i biznesowe, nauczyłam się nowego programu komputerowego, zostałam wolontariuszką. Nasza relacje rodzinne zostały pozytywnie wzmocnione”.


Pierwsze do zwolnienia

Moja kolejna rozmówczyni jest w Polsce od około dwóch lat i pracuje jako pracownik działu wsparcia społeczności. W tej chwili w 100% realizuje pracę zdalnie, a pandemia nie wpłynęła negatywnie na jej zatrudnienie i życie prywatne. Zwraca jedynie uwagę, że wymienione miejscami zostały strefy. „Centrum miasta to teraz strefa odpoczynku, a dom to strefa pracy”. Taka sytuacja dała jej możliwość odkrywania Warszawy i okolic – pojawił się dodatkowy wolny czas związany z faktem, że nie musi dojeżdżać do biura.

Migrantka mieszkająca w Polsce prawie od dekady, wspomina natomiast, że firma, w której pracuje, zmniejszyła obroty. Na szczęście to nie wpłynęło na wysokość jej pensji, ani na ryzyko zwolnienia ze stanowiska. W tej chwili powoli wszystko wraca na „stare tory”. Czas pandemii wykorzystała na rozwój osobisty, jednak jak twierdzi „życie prywatne stało się nudne bez kina, teatrów i rozrywki”.

Niektóre rozmówczyni bardzo by chciały, aby głównym zmartwieniem była nuda. Kolejna rozmawiająca ze mną uchodźczyni ze względu na zamrożenie gospodarki straciła pracę w restauracji. Na początku „dostała wsparcie od ZUS”, teraz skupia się na rozwoju osobistym i poszukiwaniu nowych możliwości zawodowych. Aktywnie szuka pracy, jednak jest to dla niej bardzo trudne i stresujące.

Z kolei mieszkająca w Polsce od trzech lat migrantka uczęszcza na studia magisterskie. Przed pandemią pracowała dorywczo jako ekspedientka w sklepie z herbatami. Podczas zamrożenia gospodarczego straciła pracę, a jej sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła. Nie uzyskała żadnego wsparcia od pracodawcy, nic jej także nie dała tarcza antykryzysowa. Odmówiono jej również wydania karty pobytu. Ten stresujący i niepewny czas pokazał, że „jest odporna na stres, potrafi dostosować się do nowej sytuacji”. Aktywnie uczyła się języka angielskiego, spędziła czas z rodziną i kontynuowała studia.

W najgorszej sytuacji znalazły się panie, które pracowały na umowach cywilnoprawnych lub wykonując zajęcie dorywcze bez umów np. prywatne sprzątanie, opieka nad osobą straszą czy dziećmi. „Opiekowałam się starszą panią i straciłam pracę z dnia na dzień” – wspomina uchodźczyni, dla której dotychczasowe zajęcie było jedynym źródłem dochodu. Jednak mimo swojej trudnej sytuacji nie poddaje się.

„Nie mam pracy…” – mówi uchodźczyni z Tadżykistanu – „Zwolnili mnie, bo nie znam dobrze języka polskiego”. Jak wyjaśniła, w jej byłej firmie w pierwszej kolejności zwolniono cudzoziemki. „Byłam jedną z pechowych” dodaje.

Doświadczenie utraty pracy dla każdego jest stresujące. Tym bardziej kiedy osoba pracująca jest jedynym żywicielem rodziny. Jest to częste w przypadku uchodźczyń. Kilka kobiet, z którymi rozmawiałam, mówi, że nie chciałyby uzyskiwać pomocy od państwa czy organizacji pozarządowych. Uważają, że są wartościowymi kobietami i mogą zarobić na własną rodzinę samodzielnie. Zawsze były aktywne zawodowo i nie chciałyby, aby ktoś się nad nimi litował. Jeśli jednak w najbliższym czasie sytuacja zawodowa nie ulegnie poprawie będą zmuszone prosić o pomoc. Na początek rodzinę, a potem instytucje – co, jak twierdzą, „będzie dla nich upokarzające”.


Krok ku samodzielności

To, że sytuacja jest trudna, mówią wszystkie rozmówczynie. Ale świadomość swoich własnych potrzeb jest cenną wartością przy budowaniu życia zawodowego w nowych niespotykanych dotąd warunkach. Wiele z nich czas lockdownu poświęciło na przeorganizowanie i przewartościowanie swojego życia. To pozwoliło na weryfikację i wyznaczenie nowych celów zawodowych, budowanie relacji z bliskimi, tak ważnej części do stworzenia balansu w życiu. Wzrost świadomości ma wpływ na większą umiejętność radzenia sobie w sytuacjach nieprzewidywalnych, a inwestycja w siebie (np. nauka języka polskiego, kursy i szkolenia online, weryfikacja ścieżki zawodowej i poszukiwanie alternatywnych dróg zawodowych) to krok ku samodzielności.

Obserwując migrantki i uchodźczynie, z którymi na co dzień pracuję, widzę ogromny potencjał, jaki wnoszą w polski rynek pracy. Wiele z nich cechuje chęć rozwoju i duże ambicje, które niełatwo im zaspokoić, ponieważ rzadko dostają od pracodawców szansę. Ale jest też niepewność, strach przed nagłą zmianą, a czasem brak wiary w sens szukania stałego zatrudnienia i podnoszenia kwalifikacji. Każda z migrantek i uchodźczyń dźwiga ze sobą różnorodny bagaż doświadczeń prywatnych i zawodowych, dlatego dla każdej optymalna ścieżka do zawodowej satysfakcji i samodzielności będzie inna i nierzadko będzie wymagała pomocy (edukacja zawodowa, nauka języka itd.). Kibicuję każdej z nich i mam nadzieję, że mimo trudnej sytuacji nie stracą nadziei i zapału, by odnaleźć się na stałe nad Wisłą i swoją obecnością wzbogacić nas wszystkich.


Iwona Cichowicz, ACC ICF coach/doradczyni zawodowa/ekspertka ds. integracji
https://www.facebook.com/iwonacichowiczcoach
https://www.linkedin.com/in/iwona-cichowicz-51b40067/

Poszukujesz wsparcia?
Zapraszamy do Punktu Informacji Zawodowej dla Cudzoziemców prowadzonego przez Fundację Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.

Projekt współfinansuje m.st. Warszawa.


Grafika otwierająca tekst: Łukasz Komuda w oparciu o fot. visook2222; źr. freepik.com; lic. CC0

 

Komentarze
Ładuję...