Cudzoziemcy pracujący w Polsce – trzęsienie ziemi w statystykach

Tagi: , , , ,
12 sierpnia 2022

W końcu czerwca 2022 roku liczba cudzoziemców, których zgłoszono do ubezpieczenia emerytalno-rentowego, przekroczyła milion: było to 1,025 mln osób, z czego 729 tys. stanowili Ukraińcy. To oczywiście rekord i dowód na to, że nasze miejsca pracy stają się coraz bardziej różnorodne pod względem etnicznym i kulturowym. Co mówią nam dane na temat legalnie pracujących obcokrajowców?

Autor: ILO Asia-Pacific, źr. flickr.com, lic. CC BY-NC-ND 2.0

To zaskakujące, ale tylko ogólnie – z błędem liczonym w dziesiątkach tysięcy – możemy określić zarówno liczbę obcokrajowców mieszkających w naszym kraju, jak i pracowników z obcymi paszportami zatrudnionych w działających w Polsce firmach. Znamy liczbę przekroczeń granicy przez osoby, które przekroczyły granicę z Rosją, Białorusią czy Ukrainą (granice strefy Schengen), ale nie wiemy nawet, ile faktycznie było to osób. Dla przykładu, według Straży Granicznej, od wybuchu wojny w Ukrainie do końca czerwca obywatele Ukrainy przekroczyli polską granicę 5,4 mln razy, zaś w drugą stronę ruch obliczono na 3,4 mln przekroczeń – ale nie wiemy, ile osób pokonywało granicę wielokrotnie, ile z nich zostało w Polsce, a ile wyjechało do innych krajów strefy Schengen. Nie znaliśmy też dokładnej liczby cudzoziemców mieszkających w naszym kraju przed napaścią Rosji na Ukrainę, więc ostateczny bilans jest przedmiotem jedynie zgrubnych szacunków.

W próbie oszacowania liczby przybyszy z Ukrainy pomagały badania tego, w jaki sposób korzystają z telefonów komórkowych użytkownicy w naszym kraju. Można bowiem sprawdzić, kto w swoim telefonie ustawia język rosyjski i ukraiński – takich osób było w 2019 roku 1,3 mln. Było to dość dobre przybliżenie: choć bowiem część z takich użytkowników to np. inne osoby rosyjskojęzyczne, to dominacja Ukraińców pośród przybywających do naszego kraju była tak znacząca, że można założyć, że był to szacunek wystarczająco dokładny. Szczególnie, że część Ukraińców tak dobrze zaadaptowało się już do życia w Polsce, że na co dzień używa języka polskiego i może to robić także na telefonie (także w celu stałego szlifowania języka). Oczywiście przybywający do naszego kraju nie zawsze robią to dla pracy – i to pomijając wielką rzekę uchodźców z ostatniego półrocza. Dziesiątki tysięcy przyjeżdżają tu w celach biznesowych, turystycznych, ale przede wszystkim jest to młodzież, która w Polsce studiuje. A i ci, którzy przyjechali za pracą, czasem są pomiędzy jednym miejscem zatrudnienia, a innym, albo dopiero rozglądają się za płatnym zajęciem.

Pozostaje jednak jedno źródło danych o cudzoziemcach, które znajduje się najbliżej tematu pracy. Są to statystyki, publikowane przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, a zbierające dane na temat tego, ile zezwoleń na pracę dla cudzoziemców oraz zezwoleń na pracę sezonową wydały nasze samorządy oraz to, ile osób obejmują oświadczenia pracodawców o powierzeniu pracy cudzoziemcowi, jakie polscy pracodawcy zgłosili do urzędów pracy. Są to trzy najważniejsze kanały legalnego zatrudnienia dla osób spoza Unii Europejskiej.

Ostatnia dekada: dziesięciokrotny wzrost
Do 2013 roku polski rynek pracy nie był szczególnie dostępny i atrakcyjny dla cudzoziemców. W latach 2009-2013 liczba wydanych zezwoleń na pracę trzymała się przedziału 30-35 tys., a liczba oświadczeń dotyczyła 150-250 tys. osób. Tu jednak zaczęło nakładać się kilka efektów wewnętrznych i zewnętrznych. Po pierwsze, od stycznia 2014 roku stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce zaczęła spadać (licząc rok do roku) po kilku latach wzrostu. Po drugie, wyszliśmy na dobre z długiego cienia pewnego spowolnienia gospodarczego, które dotknęło świat po kryzysie finansowym. Po trzecie, od początku ubiegłej dekady nastąpiło demograficzne przełączenie biegunów – wcześniej na rynku debiutowało więcej nowych pracowników, niż z niego odchodziło na emerytury. Później rok po roku traciliśmy osoby w wieku produkcyjnym za sprawą starzenia się społeczeństwa. W dodatku w 2014 roku Rosja zaatakowała Ukrainę, zajmując Krym i Donbas, co spowodowało poważny kryzys gospodarczy (portfel Ukraińca zarabiającego średnie wynagrodzenie skurczył się w krótkim czasie czterokrotnie!) i zainicjowało małą wędrówkę ludów – Ukraińcy zaczęli coraz większym strumieniem na polski rynek pracy. Innymi słowy: popyt na pracowników rósł, krajowa podaż nagle zaczęła spadać, a tuż za granicą pojawiła się duża grupa ludzi szukająca szansy na poprawę swojej sytuacji ekonomicznej w sytuacji kryzysu we własnym kraju. W dodatku grupa, która mogła skorzystać ze specjalnej furtki dla pracowników – oświadczenia pracodawców o powierzeniu pracy cudzoziemcowi, relatywnie najprostsza droga do szukania pracy w polskiej firmie – otwarta została w 2007 roku tylko dla obywateli sześciu byłych republik radzieckich: Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii, Gruzji i Armenii.

Od 2014 do 2017 roku liczba zarówno zezwoleń na pracę, jak i pracowników objętych oświadczeniami wystrzeliła w górę. Wzrosty wynosiły po 50-100% rocznie. Ta druga wartość osiągnęła 1,82 mln, po czym nieco spadła. Po części dlatego, że po kilku latach poprawiło się życie w Ukrainie, a po części ze względu na fakt, że obcokrajowcy mocniej związani z naszym rynkiem pracy zaczęli zabiegać o wygodniejsze dla pracownika zezwolenia na pracę, ważne nie pół roku, ale do trzech lat. Od 2018 roku pojawiła się jeszcze jedna formuła legalnego zatrudnienia: zezwolenie na pracę sezonową i je również częściowo zaczęli załatwiać sobie Ukraińcy przyjeżdżający do nas zbierać owoce czy (znacznie rzadziej) pracować w turystyce lub gastronomii.

W 2019 roku liczba wydanych zezwoleń na pracę sięgnęła 445 tys., zezwoleń na pracę sezonową – 131 tys., a oświadczenia wydano dla 1,64 mln pracowników. W 2020 roku nastąpiła jednak pandemia, która utrudniła ruch przez granicę – część firm zawiesiła aktywność, gospodarka zamarła w oczekiwaniu, a perspektywa kwarantanny po przekroczeniu granicy zniechęciła tysiące chętnych do pracy w Polsce. Rok 2021 był więc rokiem odrabiania zaległości. W porównaniu do 2019 roku liczba zezwoleń wzrosła o 59 tys. (+14%), oświadczenia wydano dla 340 tys. osób więcej (+21%), natomiast formuła pracy sezonowej okazała się mało popularna, albo oferowane warunki nie znalazły wielu chętnych pracowników, bo liczba zezwoleń na pracę sezonową spadła o 18 tys. (-14%).

Wojenne trzęsienie ziemi
W lutym 2022 roku wybucha wojna w Ukrainie, a jeszcze w 2021 roku to na Ukraińców właśnie przypadało 83% przyznanych oświadczeń, 98% zezwoleń na pracę sezonową i 65% zezwoleń na pracę. Szacując na bazie tych liczb, można postawić hipotezę, że stanowili oni orientacyjnie blisko 4/5 cudzoziemców pracujących w Polsce.

W I połowie 2022 roku liczba oświadczeń spadła o 264 tys. (26%), a liczba zezwoleń o 22 tys. (10%) w stosunku do analogicznego okresu 2021 roku. Spadł nie tylko napływ pracowników z Ukrainy, ale także z Mołdawii i Rosji – wojna oznacza niepewność po stronie i pracodawców, i potencjalnych gastarbeiterów. Liczba zezwoleń na pracę sezonową spadła zaś aż trzykrotnie – co znowu zostało spowodowane niepewnością oraz otwieraniem się innych możliwości legalnej pracy dla Ukraińców (o tym więcej w ostatniej części tekstu).

Wojna spowodowała, że mężczyźni w wieku od 18 do 59 roku życia nie mogli opuszczać Ukrainy (poza określonymi wyjątkami). Z drugiej strony – spowodowała ona potężny napływ uchodźców – przeważnie matek z dziećmi i młodych kobiet, których część zaczęła się odnajdywać na naszym rynku pracy. Spowodowało to trzęsienie ziemi w strukturze geograficznej cudzoziemców starających się o zezwolenia i trafiających na oświadczenia pracodawców.

W I połowie 2021 roku przyjęto oświadczenia pracodawców, którzy chcieli zatrudnić 832 tys. Ukraińców (83% wszystkich), 53 tys. Mołdawian (5%), 50 tys. Gruzinów (5%), 43% Białorusinów (4%), 16 tys. Rosjan (2%) i 2 tys. Ormian (0,3%). W relacji do tych wartości w I połowie 2022 roku liczba oświadczeń dla Ukraińców spadła o 341 tys. (41%), ale spadki odnotowano także w przypadku Mołdawian – o 28 tys. (53%), i Rosjan – o 2,5 tys. (16%). Przybyło za to oświadczeń dla Białorusinów – o 65 tys. (150%), Gruzinów – o 41 tys. (82%), i Ormian – o 1 tys. (27%). Można więc powiedzieć, że ponad 1/4 luki, jaką zostawili po sobie Ukraińcy i Mołdawianie (ok. 300 tys. pracowników), wypełnili Białorusini i Gruzini (+70 tys.). Ostatecznie w I połowie 2022 roku na Ukraińców przypadało jedynie 2/3 oświadczeń, na Białorusinów 15%, Gruzinów 13%, Mołdawian 3%, Rosjan 2% i Ormian 0,6%.

Azja rośnie
W przypadku zezwoleń na pracę w I połowie 2021 roku dominowali Ukraińcy 159 tys. (69%) i Białorusini 17 tys. (7%), a pośród innych nacji najwięcej było Indusów, Nepalczyków, Uzbeków, Filipińczyków, Gruzinów, Mołdawian i Indonezyjczyków, których pracowało w Polsce po 4-6 tys. (po 2%). W I połowie 2022 roku ubyło nam zezwoleń przyznanych Ukraińcom – o 83 tys. (52%), Białorusinom – o 3 tys. (18%) i Gruzinom – o 1 tys. (17%). Przybyło za to tych dla Indusów – o 11 tys. (196%), Uzbeków – o 11% (239%), Turków – o 8 tys. (354%), Filipińczyków – o 7 tys. (161%), Turkmenów – o 5 tys. (634%), Nepalczyków – o 4 tys. (83%), Kirgizów – o 3 tys. (544%), Bengalczyków – o 3 tys. (105%). W rezultacie udział Ukraińców spadł z 2/3 do 1/3. W I połowie 2021 roku żadna narodowości prócz Ukraińców nie przekroczyła pułapu 2,5% udziału w ogóle zezwoleń na pracę. W I połowie 2022 roku takich krajów było aż dziewięć: Indie (8%), Uzbekistan (7%), Białoruś (6%), Filipiny i Turcja (po 5%), Nepal (4%), Turkmenistan, Bangladesz i Indonezja (po 3%).

 

Skąd ten nagły napływ obywateli krajów byłego ZSRR – głównie z Uzbekistanu, Turkmenistanu i Kirgistanu, ale także z Kazachstanu, Tadżykistanu i Azerbejdżanu? To w części mieszkańcy Ukrainy, którzy uciekli przed wojną i trafili do nas. Warto przy tym zauważyć, że ze względu na niski punkt odniesienia dynamiki są znaczące: zezwoleń dla obywateli Turkmenistanu wydano 7-krotnie więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego, Kirgistanu – 6-krotnie, a Uzbekistanu i Tadżykistanu – 3-krotnie, a Kazachstanu i Azerbejdżanu – 2-krotnie więcej. Łącznie byłe republiki radzieckie Azji Środkowej odpowiadały za niemal połowę tych zezwoleń, jakie otrzymali Ukraińcy (36 tys., 17% wszystkich wydanych zezwoleń).

Ale zwielokrotniła się także liczba zezwoleń na pracę, jakie otrzymali obywatele innych państw np. Turcji – 5-krotnie, Indii i Filipin – trzykrotnie, Bangladeszu, Nepalu i Wietnamu – dwukrotnie. Wygląda więc na to, że polski rynek pracy staje się coraz bardziej atrakcyjny dla mieszkańców tych krajów, którzy korzystając z przetartych już ścieżek coraz większym strumieniem napływają do Polski. Na kraje azjatyckie, które nie były częścią ZSRR, przypadały 64 tys. zezwoleń (31% ogółu wydanych), czyli niewiele mniej niż te, jakie otrzymali obywatele Ukrainy. Warto przy tym przypomnieć, że w niektórych przypadkach nasz rząd wręcz zabiegał o większy strumień gastarbeiterów np. w przypadku Filipin miało miejsce podpisanie umowy bilateralnej pomiędzy oboma krajami.

Nieudany eksperyment?
Liczba zezwoleń na pracę sezonową właściwie charakteryzuje się stałym spadkiem, a rok 2022 będzie prawdziwym tąpnięciem w tej kategorii. W I połowie roku wystawiono trzykrotnie mniej takich zezwoleń niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Tu bezwzględnie można mówić o wpływie wojny – podczas gdy z Ukrainy trafiały do prac sezonowych dziesiątki tysięcy ludzi, to w sześciu miesiącach 2022 roku było to niecałe 15 tys. Na wszelkie inne kraje wystawiano do tej pory nie więcej niż 300 zezwoleń, a w pierwszym półroczu tego roku największą liczbę zezwoleń wystawiono obywatelom Gruzji – 162. Inaczej mówiąc: poza Ukraińcami napływ pracowników w tej formule jest znikomy.

Czas na porządki?
Ogromny wpływ na spadek liczby zezwoleń na pracę, zezwoleń na pracę sezonową i oświadczeń w przypadku obywateli Ukrainy miała nie tylko wojna, która pchnęła miliony kobiet do ucieczki, a setki tysięcy mężczyzn do powrotu do swojej ojczyzny. Ogromne znaczenie miało też otwarcie polskiego rynku pracy dla Ukraińców. Od 12 marca 2022 roku Ukraińcy mają możliwość legalnej pracy jeśli legalnie znajdują się w Polsce i przekroczyli granicę po ataku Rosji na Ukrainę. Wymagane jest jedynie proste powiadomienie urzędu pracy przez pracodawcę (nie jest niezbędny nawet PESEL, choć nie w każdym urzędzie można to wyperswadować urzędnikom). Na początku czerwca 2022 roku MRiPS poinformowało, że legalną pracę w takim szczególnym trybie podjęło już 209 tys. uchodźczyń i uchodźców z Ukrainy.

Ale na statystyki wpływ mają także inne reformy. Od 29 stycznia 2022 roku oświadczenie pracodawcy o powierzeniu pracy cudzoziemcowi pozwala już na pracę przez 24 miesiące (a nie 6) i nie wymaga ciągłego wahadłowego ruchu do i z ojczyzny z półroczną przerwą pomiędzy okresami pracy, jeśli pracownik chce w tej formule pracować w naszym kraju. Co z pewnością przyczyniło się do nagłego skoku liczby oświadczeń wydawanych obywatelom Białorusi i Gruzji.

Na koniec warto wspomnieć, że obok legalnych dróg zdobywania pracy w Polsce, które orientacyjnie otworzyły drogę na nasz rynek ponad 2 mln legalnych gastarbeiterów, w ZUS ubezpieczonych jest ledwo milion z nich. Oznacza to, że na każdego jednego legalnie pracującego cudzoziemca przypada jeden pracujący na czarno – i ta patologia dotyka także w największym stopniu obywateli Ukrainy. Przy słabości służb kontrolujących legalność pracy, małe i mikrofirmy mogą to robić bezkarnie, moralne usprawiedliwienie zyskując w argumencie, że pomagają uchodźcom ratującym się przed wojną. Ponad milion pracujących na czarno ma jednak fatalny wpływ na cały rynek pracy, podkopując siłę negocjacyjną pracowników legalnych, obniżając stawki, narażając pracowników z innych krajów na wiele sposobów (np. brak ubezpieczenia zdrowotnego, częste przypadki niewypłacania wynagrodzenia).

Braki konkretnej, sprecyzowanej polityki migracyjnej, w połączeniu z sytuacją nadzwyczajną (wojna) i słabością instytucjonalną (mikrofirma w Polsce jest kontrolowana przez inspektora pracy średnio raz na półwiecze), tworzą niebezpieczny koktajl, który długoterminowo będzie osłabiał nasz kraj, przyczyniając się do wzrastania ksenofobii, generowania kosztów zewnętrznych (niezapłacone rachunki leczonych bez ubezpieczenia pracowników z innych krajów) i pogarszania jakości życia Polaków z dolnych części rozkładu dochodowego. Jeśli teraz brakuje nam czasu i uwagi, by się tym zająć – to kiedy?

Łukasz Komuda
lukasz.komuda@fise.org.pl

 

 

Komentarze
Ładuję...