Zaczęło się. Mniej nowych miejsc pracy, mniej wakatów

17 grudnia 2019

W analizach popytu na pracę coraz trudniej znaleźć dane, które świadczyłyby o tym, że sytuacja na rynku pracy ciągle się poprawia. Nie brakuje za to dowodów na to, że się pogarsza. I to od roku, a pod pewnymi względami – od przeszło dwóch lat. Możemy tego nie dostrzegać, bo zjazd w dół przebiega ciągle dość łagodnie, z wysokiego pułapu i łagodzi go relatywnie niewielka liczba osób wchodzących na rynek pracy oraz znacząco większa – osób odchodzących na emerytury.

Trzy dni temu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) obwieściło na Twitterze z właściwym dla chyba każdego polskiego resortu rządowego optymizmem, że rośnie liczba wolnych nowo utworzonych miejsc pracy. Komunikat ten opierał się na wynikach publikacji Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) p.t. Popyt na pracę w III kwartale 2019 roku, w którym faktycznie można znaleźć informację, że w III kwartale liczba wolnych nowo utworzonych miejsc pracy wynosiła 32,9 tys., co oznaczało wzrost o 1,4 tys. (4,4%) w relacji do II kwartału 2019 roku. Problem w tym, że w relacji do III kwartału 2018 roku, czyli porównując ten sam trzeci kwartał w tym i ubiegłym roku, mamy do czynienia ze spadkiem o 3 tys. (8,4%). Mało tego, to już trzeci kolejny kwartał, w którym patrząc rok do roku obserwujemy spadek dla tej wartości. Co jeszcze można wyczytać z przywołanego przez resort pracy opracowania?

Rekordy już za nami
Analiza GUS opiera się na danych zebranych z ok. 750 tys. jednostek (spółek prawa cywilnego, jednostek administracji, fundacji i stowarzyszeń, spółdzielni, osób samozatrudnionych zatrudniających pracowników), których reprezentatywne kilka procent przepytywanych jest co kwartał przez urząd, wysyłający do nich formularz Z-05. Jednostki te zatrudniały w 2018 roku 12,9 mln ludzi – dla porównania liczba pracowników najemnych zidentyfikowana w Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności, w którym przepytywani są obywatele (czyli potencjalnie pracownicy), wynosiła w 2018 roku średnio 13,2 mln osób. Można więc powiedzieć, że badanie popytu na pracę pokrywa zdecydowaną większość pracodawców, a więc i większość tworzonych i likwidowanych stanowisk.

Kluczowymi liczbami, jakie pojawiają się w tej analizie wydaje się być nie liczba nowo utworzonych i nieobsadzonych miejsc pracy raportowana w chwili badania, ale liczba miejsc pracy utworzonych oraz zlikwidowanych przez cały okres rzeczonego kwartału. Te liczby prezentowały się następująco: 151,2 tys. oraz 82,1 tys., co oznacza dodatni bilans powstałych stanowisk netto na poziomie 69,1 tys. I liczb tych nie ma sensu porównywać z wynikami z poprzedniego kwartału. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na wykres.

To, co rzuca się w oczy, to kształt piły, jaki występuje zarówno w przypadku nowych miejsc pracy, jak i powstałych miejsc pracy netto. Gdy popatrzymy uważniej, to dostrzeżemy, że nie tylko powyższe liczby odnotowują pik w pierwszym kwartale, ale także liczba zlikwidowanych stanowisk również. W przypadku jednak nowych miejsc pracy brutto i netto pojawia się dodatkowo spadek w czwartym kwartale. Tak działa sezonowość na rynku pracy: najwięcej restrukturyzacji, reorganizacji, wymiany kadr następuje na początku każdego roku, potem następuje stabilizacja, pod koniec roku firmy wstrzymują się z rekrutowaniem i poszerzaniem działalności, by po podsumowaniu wyników swojej działalności przedsięwziąć zdecydowane ruchy w styczniu, lutym, a najdalej w marcu.

Czarna linia na wykresie, czyli liczba nowych miejsc pracy netto, zgrywa się nam mniej więcej z sytuacją gospodarczą w Polsce czy bezrobociem. Od połowy 2013 roku przestaje jeździć pomiędzy wartościami ujemnymi i wzrostem miejsc pracy o 50–70 tys. i zaczyna się wspinać. Od 2016 roku właściwie co kwartał bije kolejne rekordy – porównując dane rok do roku (pierwszy kwartał do pierwszego kwartału rok wcześniej itd.). Ten trend zostaje przerwany w IV kwartale 2018 roku, który był aż o 29,3 tys. (36,4%) gorszy od IV kwartału 2017 roku. W kolejnym kwartale udało się jeszcze ustanowić historyczny rekord liczby miejsc pracy netto zarówno dla liczby nowo utworzonych miejsc pracy (262,2 tys.), jak i nowych miejsc pracy netto (173,6 tys.), ale ta ostatnia wartość wzrosła w ciągu roku tylko o 2,1%. Przez kolejne dwa kwartały towarzyszył nam już spadek liczby obu wartości (brutto i netto). Najprościej prześledzić te zmiany na wykresie dynamiki wartości liczby miejsc pracy netto.

Gdy jakiś wskaźnik statystyczny nagle łamie trend – to jest to sygnał, ale czasem mamy do czynienia z anomalią, błędem, wahnięciem koniunkturalnym czy innymi okolicznościami. Jednak dla pięciu ostatnich kwartałów, dla których mamy dane, dynamika liczby utworzonych stanowisk netto była ujemna. Czyli z dużą dozą pewności można powiedzieć, że niemal od roku polski rynek pracy ciągle tworzy nowe miejsca pracy, ale mniej niż rok wcześniej, łamiąc pozytywny trend obserwowany przez poprzedzające ten okres 2,5 roku.

Jak mają się liczby nowych miejsc pracy do liczby wolnych i niesubsydiowanych miejsc pracy, zliczanych przez Powiatowe Urzędy Pracy? W trzech kolejnych kwartałach 2019 roku do PUP-ów wpłynęło łącznie odpowiednio 321 tys., 306 tys. i 314 tys. zgłoszeń o takich miejscach pracy – o 11%, 18% i 9% mniej niż w adekwatnych kwartałach roku 2018. W całym 2018 roku takich zgłoszeń było 1,39 mln, w 2017 roku – 1,47 mln (rekord w historii funkcjonowania urzędów), a w 2016 roku – 1,26 mln. Wygląda więc na to, że w przypadku widniejących w bazach danych urzędów zasobów wolnych miejsc pracy szczyt został osiągnięty w 2017 roku.

Tu trzeba jednak wprowadzić kilka dodatkowych uwag:
1. Nie wszystkie wolne miejsca pracy były zgłaszane do urzędów pracy – większość z nich była obsadzana za sprawą poleceń, poczty pantoflowej czy ogłoszeń w portalach, publikujących stosowne anonse.
2. Jeden wakat mógł zostać zgłoszony do więcej niż jednego urzędu pracy.
3. Zgłoszone miejsce pracy mogło zostać obsadzone z pośrednictwem urzędu lub inną drogą, albo też wycofane przez pracodawcę z innych powodów.

Jeśli prześledzić liczbę wolnych miejsc pracy na koniec badanego okresu badawczego, to w pierwszych trzech kwartałach 2019 roku było ich odpowiednio 83,9 tys. i 84,6 tys.* – o 15%, 24% i 13% mniej niż na koniec adekwatnych kwartałów rok wcześniej. W końcu 2018 roku było ich 62,7 tys., w końcu 2017 roku – 66,9 tys. (historyczny rekord w końcówce roku), a w końcu 2016 roku – 63,0 tys. Dla porównania, w 2000 roku było ich 5,7 tys., w 2007 roku – 44,5 tys. (rekord pobity dopiero w 2014), w 2011 roku – 22,0 tys. (okresowe minimum), a później wartość ta rosła aż do wspomnianego 2017 roku. Sprawdzając liczbę wolnych miejsc pracy i aktywizacji zawodowej w poszczególnych miesiącach, maksymalną wartość osiągnęła w sierpniu 2017 roku – było to 120,3 tys. W 2016 roku były cztery miesiące, gdy liczba ta przekraczała pułap 100 tys., w 2017 roku takich miesięcy było już osiem, w 2018 – siedem, a w dziesięciu miesiącach 2019 roku – ani jednego!

* Te dane uwzględniają wszystkie zgłoszone wolne miejsca pracy i miejsca aktywizacji zawodowej. Wolne, niesubsydiowane miejsca stanowiły w latach 2010–2015 od 64% do 79% ogółu miejsc pracy i aktywizacji zawodowej, w latach 2016–2018 od 84% do 90%, a w III kwartale 2019 roku – 93%.


Lepiej śledzić netto niż brutto

Gdy podliczymy dane dla okresów całorocznych (co eliminuje efekt sezonowości), to okaże się, że w opracowaniach GUS dotyczących popytu na pracę słabnięcie kreacji nowych miejsc zatrudnienia możemy śledzić już od 2018 roku. Wprawdzie powstała wtedy rekordowa liczba 717,7 tys. nowo utworzonych miejsc (po raz pierwszy w historii badania, czyli od 2007 roku przekroczona została bariera 700 tys. miejsc!), ale wynik z roku 2017 został poprawiony o zaledwie 23,0 tys. (3,3%). W tym samym czasie liczba zlikwidowanych miejsc pracy wróciła nad pułap 300 tys. i wyniosła 300,5 tys., rosnąc o 36,5 tys. (13,8%). W efekcie nie udało się pobić świetnego wyniku z roku 2017 pod względem liczby nowych miejsc pracy netto – w 2018 roku było ich 417,2 tys., o 13,5 tys. (3,1%) mniej niż rok wcześniej.

W trzech kwartałach 2019 roku sytuacja dalej się pogarszała – nie dramatycznie, ale jednak. Powstało 560,3 tys. miejsc pracy – o 32,9 tys. (5,5%) mniej niż w trzech kwartałach roku 2018. Zlikwidowano zaś 252,7 tys. stanowisk – o 25,4 tys. (11,2%) więcej, w rezultacie liczba nowych miejsc pracy netto spadła o 31,4 tys. (6,6%). Jeśli czwarty kwartał będzie pod względem dynamiki wyglądał tak, jak trzy kwartały roku, to w całym roku 2019 odnotujemy 677,9 tys. nowo utworzonych miejsc pracy, zlikwidowanych zostanie 334,1 tys., a bilans wyniesie 350,7 tys. miejsc pracy netto. A zatem kreacja miejsc pracy (brutto i netto) będzie niższa niż w 2018 i 2017 roku, ale lepsza niż 2016, natomiast redukcja tychże miejsc będzie najwyższa od 2013 roku, czyli od czasów, gdy stopa bezrobocia rejestrowanego przekraczała w Polsce 13%.

Dlaczego w ogóle zajmujemy się tu bilansem tworzonych miejsc pracy, czyli różnicą pomiędzy liczbą miejsc utworzonych i zlikwidowanych? Oprócz naturalnych procesów gospodarczych, polegających na tym, że przedsiębiorcy zatrudniają dodatkowych pracowników, gdy biznes idzie dobrze, a zwalniają, gdy nie mają zleceń, obserwowane są także inne zjawiska. Po pierwsze, podmioty gospodarcze, administracja, organizacje pozarządowe przekształcają stanowiska, działy i całe filie: na papierze wygląda to, jakby znikały dziesiątki tysięcy miejsc pracy i w to miejsce pojawiały się natychmiast nowe. A w rzeczywistości nic się nie zmienia, bo często ci sami ludzie robią podobne rzeczy w ramach podobnie zorganizowanych struktur, albo przesunięci zostaną do działów, w których są braki kadrowe, podczas gdy ich dawne jednostki organizacyjne nie potrzebują już tylu rąk i głów do pracy. Po drugie, występują też procesy fuzji i przejęć. Dwie firmy łączą się w całość i występują pod nowym brandem lub pod marką jednego z łączących się podmiotów. Albo też jedna organizacja wchłania inną. W obu przypadkach znikają miejsca pracy w jednej jednostce ekonomicznej, a pojawiają się w innej – i póki nie wprowadzona zostanie restrukturyzacja, to stan osobowy pozostaje bez zmiany, choć w statystykach podbija to zarówno liczbę likwidowanych, jak i tworzonych stanowisk.

Bilans utworzonych i zlikwidowanych miejsc pracy mówi więc nam o faktycznym wzroście wykreowanych miejsc pracy – co nie znaczy, że musi się on od razu przekładać na większą liczbę osób pracujących. Stanowisko musi zostać przecież obsadzone, a dodatkowo statystyka nie uwzględnia faktu, że część miejsc pracy nie wiąże się z zatrudnieniem w wymiarze pełnego etatu czy też zatrudnienia na umowie o pracę. Przesuwanie w stronę powierzania zadań samozatrudnionym będzie się wiązało z likwidacją miejsc pracy, zaś wzrost liczby stanowisk do obsadzenia w niepełnym wymiarze godzin czy zlecania zadań na osoby, z którymi podpisuje się umowy cywilno-prawne może zaś owocować zwiększoną liczbą zgłoszeń o liczbie stworzonych miejsc pracy.

Nie mogło poprawiać się w nieskończoność
Drugi najważniejszy zestaw danych zawartych w publikacjach GUS z cyklu „Popyt na pracę” to dane na temat nieobsadzonych stanowisk. Na koniec III kwartału w naszej gospodarce było ich 148,6 tys., czyli o 3,2 tys. (2,1%) mniej niż w końcu II kwartału 2019 roku oraz – co ważniejsze – o 8,6 tys. tys. (5,5%) mniej niż w końcówce III kwartału 2018 roku.

Wolne nowo utworzone miejsca pracy stanowiły 22,1% wszystkich wakatów – i jest to wartość względnie stała niezależnie od stanu gospodarki. Od II kwartału 2010 roku, w którym GUS zaczął podawać te dane, najniższy udział wolnych wakatów na nowo utworzonych miejscach pracy odnotowano w II kwartale 2017 roku (20,3%), a najwyższą w II kwartale 2013 roku (27,3%) – gdy jedyny raz wskaźnik ten przekroczył 27%. Średnia wartość tego współczynnika wynosiła w całym okresie badania 23,7%.

W końcu III kwartału 2019 roku liczba nieobsadzonych nowo utworzonych miejsc pracy wynosiła 32,9 tys. i była – na co powołał się twit MRPiPS – o 1,4 tys. (4,4%) wyższa niż w II kwartale 2019 roku, ale – czego już twit nie wspomniał – o 3,0 tys. (8,4%) niższa niż w III kwartale 2018 roku. Liczba ta była też niższa od wyników z I i II kwartału 2018 roku.

Gdy prześledzimy, jak zmieniała się liczba wolnych miejsc pracy – tych nowo utworzonych i wszystkich razem – to okaże się, że licząc dynamikę rok do roku obie te wartości spadają już trzy kolejne kwartały. A jak to wyglądało historycznie? Od pierwszych danych, jakie posiadamy dzięki analizom GUS, czyli od początku 2008 roku do II kwartału 2013 roku (z wyjątkami I, III i IV kwartału 2010 roku) liczba wolnych miejsc spadała. W przypadku wolnych nowo utworzonych miejsc pracy ten spadek możemy dostrzec od II kwartału 2010 roku (pierwsze dostępne dane) do I kwartału 2013 roku. Następnie nastąpił okres nieprzerwanego wzrostu liczby wolnych miejsc pracy i wolnych nowo utworzonych miejsc pracy, który trwał do końca 2018 roku, czyli 5,5 roku. Warto zauważyć, że wzrost liczby wolnych miejsc pracy nieznacznie wyprzedził spadek stóp bezrobocia w naszym kraju: stopa bezrobocia rejestrowanego zaczęła się zmniejszać (licząc rok do roku) od stycznia 2014 roku, a stopa bezrobocia wyliczona metodologią BAEL – od III kwartału 2013 roku. Obie stopy bezrobocia maleją do tej pory, czyli również ponad 5,5 roku.

Oczywiście nie można wykluczyć, że załamanie się dynamiki liczby miejsc pracy jest „okresem przejściowych trudności”, podobnym do roku 2010, gdy bezrobocie może nie zaczęło spadać, ale nie zwiększało się znacząco. Ale bardziej prawdopodobne jest, że to, że kurcząca się liczba wakatów zapowiada wzrost bezrobocia i pogorszenie się pozycji negocjacyjnej pracowników na rynku pracy. Dobra koniunktura nie trwa wiecznie, a polski (i z mniejszą dokładnością globalny) cykl gospodarczy zawiera naprzemienne okresy dynamicznego wzrostu i spowolnienia koniunktury, które łącznie trwają ok. dekady. Recesję w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej zapowiada się z resztą od wielu miesięcy, a sytuacja naszych kontrahentów w handlu międzynarodowym musi mieć wpływ na firmy gospodarujące także na rodzimym podwórku.

Kilka dni temu swój raport Plany pracodawców opublikowała agencja zatrudnienia Randstad. Wynika z niego, że w listopadzie 2019 roku jedynie 24% polskich firm planowała zwiększyć zatrudnienie w nadchodzącym półroczu, podczas gdy 11% przewidywała zmniejszanie stanu osobowego. Ta pierwsza wartość jest najniższa od listopada 2013 roku, a ta druga – najwyższa od listopada 2014 roku. Wynik jednej edycji badania nie jest decydujący – następna pojawi się jednak dopiero w czerwcu 2020 roku (dane za maj 2020), gdy już wszystko będzie wiadome. Krytykować można też metodę badawczą: w niektórych podobnych analizach bazujących na nastrojach i niezobowiązujących przewidywaniach można pokazać niską korelację zapowiedzi pracodawców z faktycznie podjętymi decyzjami i ich odbiciem na rynku pracy. Niemniej podobnych sygnałów dostajemy zewsząd sporo, a i zdrowy rozsądek podpowiada, że żaden dobry okres nie może trwać wiecznie.

Łukasz Komuda, lkomuda@fise.org.pl

Komentarze
Ładuję...