Szkolenia dla bezrobotnych – czy tylko upiększają CV?

28 czerwca 2011

Polscy bezrobotni nie chcą się szkolić, a kiedy już się szkolą, to często na kursach, które nie dadzą im nic, poza upiększeniem CV. Czy tak musi być – zastanawia się w swoim felietonie dla portalu bezrobocie.org.pl Katarzyna Pawłowska-Salińska.

Znalazłam w internecie wątek „Szkolenia dla bezrobotnych”:

„Ostatnio zainteresowałam się szkoleniami dla bezrobotnych, zapisałam się na kilka z nich” – pisze DZIEWICA08. „Na razie dostałam się na dwa z Urzędu Pracy: aktywne poszukiwanie pracy i nowoczesna obsługa biura. Aktualnie chodzę na to drugie. Jest fajnie i dużo korzyści: bezpłatnie, dają materiały, ciasteczka i napoje, można się czegoś nauczyć, poznać nowe osoby, za darmo posiedzieć w necie, na koniec dostaje się kilkaset złotych stypendium. Czekam też na odpowiedź z innych instytucji, gdzie się zapisałam, może jeszcze się gdzieś dostanę. Polecam gorąco szkolenia wszystkim bezrobotnym”.

Odpowiedziała jej LIBRA: „Warto chodzić na takie szkolenia: zawsze to poszerza horyzonty i upiększa CV. Ja byłam tylko na szkoleniu aktywizacyjnym dla bezrobotnych, gdzie min. rysowałam świnkę. Przy interpretacji rysunków, okazało się, że długość ogona ma świadczyć o jakości życia seksualnego: moja świnka miała bardzo skromny ogonek”.

Marchewa zazdrości DZIEWICY08: „Fajnie, że masz takie ciekawe szkolenia. W Urzędzie Pracy, pod który ja podlegam organizowane są tylko kursy dla budowlańców (ściśle z budowlanką związane) i dla kierowców (przewożenie materiałów niebezpiecznych)”.

Tymczasem zadowolona DZIEWICA08 donosi: „Jestem teraz na nowym szkoleniu. Też jest bardzo fajne. Tytuł to Instruktor turystyki aktywnej. Uczymy się o przedsiębiorczości, hotelach, rodzajach turystyki, dostajemy materiały i dobre obiady. Przez dwa dni oglądaliśmy gospodarstwo agroturystyczne, a jutro będziemy w stadninie koni. Szkolenie niedługo się skończy, ale jestem zapisana na kolejne”.

Za kilka tygodni pisze: „Szkolenia dla bezrobotnych są fajne, ale jeszcze lepsze są staże. Ja teraz jestem na stażu ze stowarzyszenia i jestem już zapisana do następnego”.

DZIEWICA08 ukończyła kilka fajnych szkoleń i parę pożytecznych staży. Ale nadal nie ma pracy.

A i tak należy do tych nielicznych bezrobotnych, którzy chcą się uczyć.

Jak wynika z niedawno opublikowanego badania PARP i UJ pt. „Bilans kapitału ludzkiego”, główną bolączką polskiego rynku pracy jest niedopasowanie potrzeb pracodawców do umiejętności i kompetencji pracowników. Aż 75% firm miało w ostatnim kwartale 2010 roku problemy ze znalezieniem odpowiednich pracowników. Do zrobienia jest tu wiele, ale jedną z najważniejszych możliwości jest kształcenie ustawiczne. Czyli szkolenia, kursy, dokształcanie itp.

W zasadzie bezrobotni to wiedzą. Z badań BKL wynika, że na pytanie, co utrudnia podjęcie pracy prawie jedna trzecia odpowiedziała, że brak odpowiedniego wykształcenia i certyfikatów oraz zaświadczeń.

Ale jedynie 22% badanych bezrobotnych próbowało podnieść poziom swojej wiedzy i kompetencji w ciągu ostatniego roku. 16% dokształcało się w formie kursów, szkoleń, prywatnych lekcji i studiów podyplomowych, natomiast 9% ogółu badanych uczyło się samodzielnie.
Dlaczego tak mało? Najczęściej podawanym powodem niechęci do nauki był po prostu brak potrzeby podnoszenia kwalifikacji, brak czasu i motywacji. Innymi słowy, badani bezrobotni raczej nie widzieli sensu w dokształcaniu i podnoszeniu swoich kwalifikacji.

I to się nie zmieni – jedynie jedna trzecia badanych planuje dokształcać się w następnym roku, i to głównie osoby, które uczyły się także w roku poprzednim.

Co więcej, najmniej zmotywowani do dokształcania się byli respondenci, którym najbardziej przydałoby się podnieść poziom własnych kompetencji i umiejętności, a więc osoby z niższym wykształceniem.

Mało skłonne do uczestniczenia w kursach były osoby poszukujące pracy jako robotnicy niewykwalifikowani i wykwalifikowani (ponad 60% nie dokształcało się i nie planowało tego robić w najbliższej przyszłości). Zdecydowanie bierną grupą były także osoby starsze – w grupie 55–64 lata niemal 90% nie dokształcało się żadnej formie.

Dlaczego tak jest? Dlaczego sami bezrobotni nie chcą się kształcić a nawet, jeśli się wykształcą, to i tak nie znajdują pracy?

Przykład, który płynie do nas z Zachodu, np. z Holandii, gdzie aktywne polityki rynku pracy są średnio cztery razy bardziej wydajne niż w Polsce, ukazuje jasno: praca z bezrobotnym powinna być zindywidualizowana, czyli dostosowana do możliwości i potrzeb konkretnej osoby. Powinna także odpowiadać potrzebom rynku pracy. To tak mało a jednocześnie w naszej rzeczywistości tak wiele. Bo w zeszłym roku urzędy pracy wydały na szkolenia dla bezrobotnych rekordową kwotę 8 mld. A bezrobocie jak rosło, tak rośnie (teraz pewnie zmalało, bo zaczęły się prace sezonowe, ale jesienią wszystko wróci do „normy”).

Rosną też zastępy bezrobotnych kwiaciarek i producentek bibelotów, wykształconych za te pieniądze przez PUP-y.

W zalewie przygnębiających danych taka historia brzmi jak żywcem wyjęta z „Utopii”:
„Pomysł był szatański w swej prostocie. Ludzie pracują znacznie lepiej, jeśli czują, że ich praca ma sens. Burmistrz pobliskiego Paczkowa potrzebował mieszkań dla samotnych matek. Zaproponowaliśmy, że jeśli da nam plac i materiały, to my mu te mieszkania wybudujemy. A przy okazji bezrobotni nauczą się zawodów od murarki po ciesielkę. Wybudowaliśmy 12 mieszkań w cenie 700 zł za metr. Budowę nadzorowali świetni inżynierowie. Przeszkoliliśmy 170 osób. 150 znalazło pracę. Kiedy o naszych kursach zrobiło się głośno, to mieliśmy taką sytuację, że firmy przyjeżdżały busami pod naszą budowę. W przerwie śniadaniowej podchodzili: ty, ty i ty – proponujemy pracę za 3 tys. zł na rękę, ale od zaraz, bo potrzebujemy fachowców. Teraz idziemy za ciosem. Na jesieni chcemy zacząć budowę nowego domu”.

To prawdziwa historia. Odpowiedział ją Kordian Kolbiarz, dyrektor powiatowego Urzędu Pracy w Nysie, w znakomitej rozmowie, która ukazała się niedawno w „Polityce”.
Na pytanie, czy PUP-y powinny zostać zamknięte, Kolbiarz odpowiada: „Nie. Zmieniamy je na Centra Aktywizacji Zawodowej. Indywidualne podejście. Porządne kursy, dostosowane do potrzeb rynku i predyspozycji poszukującego pracy. Rzeczywista praca z firmami”.

Nic dodać, nic ująć.

Katarzyna Pawłowska-Salińska dla portalu bezrobocie.org.pl

 


Komentarze
Ładuję...