Według najnowszej edycji badania Monitor Rynku Pracy firmy Randstad w ostatnim tygodniu marca 41% pracowników obawiało się o obniżenie wynagrodzenia na skutek kryzysu wywołanego przez pandemię. 25% obawiało się utraty pracy, a 16% – tego, że ich pracodawca zbankrutuje. Te obawy nakładały się na siebie, a żadnego z powyższych niepokojów nie odczuwało jedynie 31% respondentów.
Sytuacja gospodarcza zmieniała się tak dynamicznie w ostatnich tygodniach, że Randstad był zmuszony powtórzyć część swojego badania, by uchwycić nastroje pracowników już po tym, gdy dla wszystkich stało się jasne, że kryzys nas nie ominie. W efekcie w przypadku niektórych wskaźników możemy porównać odpowiedzi badanych z 2–11 marca i 24–30 marca 2020 roku. Choć okresy te dzieli 13 dni, to wyniki dzieli przepaść.
Na początku marca silny lęk o utratę pracy w nadchodzących miesiącach deklarowało 9% i był to wynik zupełnie normalny – wartość ta trzymała się przedziału 7–11% od pierwszej edycji badania w III kwartale 2010 roku, a wyjątki były pojedyncze. W II kwartale 2016 roku współczynnik ten sięgnął 12%, a w IV kwartale 2014 – 13%, czyli maksymalnej wartości. W ostatnim tygodniu marca odsetek skoczył do 26%. Nieco częściej silną obawę o utratę pracy deklarowały kobiety (29%) i pracownicy do 29 roku życia (28%). Prawdziwy rozstrzał wystąpił przy podziale pracowników na formuły zatrudnienia. Zatrudnieni na umowy o pracę na czas określony sygnalizowali silny lęk w 17% (takich osób jest w Polsce ok. 10 mln), osoby samozatrudnione – w 21% (1,3 mln), pracujący na umowy o pracę na czas określony – w 39% (2,7 mln), a pracujący na umowach cywilno-prawnych – aż w 43% (1,3 mln). Pokazuje to dualizm polskiego rynku pracy. Po jednej stronie są etatowcy z umową na czas nieokreślony, którzy względnie spokojnie obserwują wszelkie burze i spadki koniunktury. Po drugiej – osoby z umowami na czas określony i umowami c-p. Nieco z boku stoją samozatrudnieni, których część może znajdować się teraz w sytuacji spadku zamówień do zera, ale część to poszukiwani specjaliści, którzy tę formułę pracy wybrali z własnej woli dla zmniejszenia opodatkowania i oskładkowania.
Odsetek polskich pracowników odczuwających silną (czerwony słupek)
i umiarkowaną (szary) obawę o utratę pracy w nadchodzących miesiącach
Źródło: Instytut Badawczy Randstad
Na początku marca 89% respondentów twierdziło, że w ciągu pół roku będzie w stanie znaleźć jakąkolwiek nową pracę w przypadku utraty dotychczasowej, a 70% uważało, że byłoby w stanie zdobyć pracę co najmniej tak samo dobrą jak ta, którą teraz wykonują. Po 13 dniach ten pierwszy wskaźnik spadł do 75% – ostatni raz tak niski był w I kwartale 2016 roku. Ten drugi odsetek zmniejszył się do 52%, czyli najniższej wartości w niemal dziesięcioletniej historii badania. Poprzednie minimum z III kwartału 2013 roku, czyli dna poprzedniego spadku koniunktury, wynosiło 61%.
Polscy pracownicy obawiają się najgorszego kryzysu na rynku pracy od połowy lat 90. I niestety mają ku temu powody. Jeśli pracę stracą wszyscy, którzy odczuwają silny lęk przed zwolnieniem, to bezrobocie dotknie 3,6 mln ludzi więcej niż obecne 0,5 mln (rachując w metodologii BAEL). Nawet połowa tej pierwszej liczby (1,8 mln) brzmi katastrofalnie, bo oznaczałoby, że liczba bezrobotnych może przekroczyć 2,3 mln – tak źle było ostatnio w połowie 2006 roku, dwa kryzysy temu. Sam przewiduję, że bezrobocie w grudniu 2020 roku powiększy się o 2–2,6 mln, czyli sięgnie 2,5–3 mln, a więc do wartości z lat 2004–2005, gdy zaczęliśmy w końcu wychodzić z najgłębszego jak dotąd dołka na rynku pracy.
4,1 mln bezrobotnych wolę sobie nawet nie wyobrażać – maksimum tej wartości odnotowaliśmy w I kwartale 2004 roku i było to „zaledwie” 3,5 mln.
Łukasz Komuda, lkomuda@fise.org.pl
Informację prasową i wyniki 39. edycji badania Monitor Rynku Pracy Instytutu Randstad znaleźć można pod tym linkiem.