Czy inflacja zjada nasze pensje?

25 maja 2021

W I kwartale 2021 roku przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło 5681,56 zł brutto, co oznacza, że wzrosło o 4,1% w relacji do IV kwartału 2020 i o 6,6% w stosunku do I kwartału 2020 roku – podaje GUS. Ale jednocześnie obserwujemy nieco wyższą inflację. W jakim stopniu wzrost cen „obgryza” nasze portfele?

Nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej wynosił od II kwartału 2018 roku do I kwartału 2020 roku (a więc przez dwa lata!) co najmniej 6,9%, przy czym trzykrotnie pojawił się skok o 7,7% (w tym w I kwartale 2020). Oznaczało to podwyżki relatywnie wyższe niż w ostatnich latach. Żeby znaleźć wyższe, trzeba by się cofnąć do lat 2007-2008, czyli ponad dekadę.

Potem uderzył nas kryzys covidowy. W efekcie: w II, III i IV kwartale 2020 roku nominalny wzrost płac wynosił 3,8%, 4,8% i 5,0%. Gwałtowność uderzenia pandemii i wprowadzenia lockdownów nie zdołała zmienić tego, że blisko 3/4 wszystkich pracujących cieszy się (przynajmniej ułamkowym) zatrudnieniem etatowym, a przy umowie o pracę obniżenie płacy jest mocno utrudnione. W I kwartale 2021 roku wzrost przeciętnego wynagrodzenia sięgnął już 6,6%, co oznacza, że zbliżył się niemal do poziomów sprzed pandemicznego tsunami.

Co z realną wartością wzrostu wynagrodzeń?
Mieliśmy lata, gdy realnie wynagrodzenia spadały. W poprzedniej dekadzie obserwowaliśmy to w IV kwartale 2011 roku oraz w II i III kwartale 2012 roku. Generalnie jednak wynagrodzenia rosną w Polsce szybciej niż inflacja. Realny wzrost potrafił przekraczać nawet 6% – tak było w IV kwartale 2018 roku. W 2019 roku realny wzrost przeciętnej płacy wahał się od 4,0 do 5,8%. W II kwartale 2020 roku spadł do zaledwie 0,6%, aby potem odbić. W I kwartale 2021 roku realny wzrost wyniósł 3,8%.

Wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w ujęciu nominalnym i realnym oraz wskaźnik wzrostu cen konsumpcyjnych w kolejnych kwartałach lat 2015-2021 w relacji do analogicznych kwartałów lat poprzednich (w %)

Źródło: opracowanie własne na podstawie danych GUS

A jak to się ma do wzrostu wydajności pracy?
W 2010 roku polska wydajność – liczona jako PKB przez liczbę pracowników i odnoszona do unijnej średniej w przeliczeniu na PPP, czyli uwzględniając siłę nabywczą pieniądza – wynosiła 70%, a w 2019 roku – 80%. Wzrosła więc o 10 punktów procentowych lub patrząc na wielkość wskaźnika – o 13%. W tym czasie realna płaca wzrosła o 17%. Dość podobnie.

Nie mamy jeszcze danych za 2020 rok, ale w poprzednich latach można było mówić o naprzemiennych okresach wzrostu wydajności wyższej niż wzrost wynagrodzeń i na odwrót – przy czym wydajność do 2010, a szczególnie do 2000 roku rosła nam szybciej niż wynagrodzenia.

Czy płace rosną wszystkim?
Wzrost przeciętnego wynagrodzenia nie oznacza oczywiście, że wszystkim pracującym portfele pogrubiły się o określoną wartość. Możemy obserwować zróżnicowanie geograficzne, branżowe, różnice tempa zmian płac w poszczególnych przedsiębiorstwach, a nawet pomiędzy wybranymi pracownikami.

Szczególnie niewiarygodne dane o podwyżkach mogą brzmieć w uszach tych, którzy doświadczyli obcięcia części wymiaru pracy, czyli np. zamiast całego etatu mają aktualnie tylko jego część. W takiej sytuacji nawet wzrost płacy miesięcznej oznacza zmniejszenie miesięcznego dochodu, bo płaca ta określana jest dla pełnego wymiaru czasu pracy.

Powyżej analizowane dane dotyczą gospodarki narodowej, w której pracę znajduje ok. 9,7 mln osób, a więc 59% z 16,5 mln wszystkich pracujących Polaków. Kalkulacja średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej pomija zatrudnionych w prywatnych mikrofirmach (zatrudniających do 9 osób) i wszystkich tych, którzy dochód z pracy uzyskują na bazie samozatrudnienia, umów cywilno-prawnych czy też na czarno. Oficjalna statystyka nie obejmuje także niemałych kwot, jakie trafiają do pracowników pod stołem, poza zawartą umowę o pracę – a tam mogły wystąpić cięcia.

Niestety, każdy wskaźnik ma swoje ograniczenia, a każda metoda liczenia dochodów z pracy będzie obarczona pewnym błędem. W metodologii GUS dane zbierane są od pracodawców i opierają się na zarejestrowanych umowach z pracownikami najemnymi. Gdyby jednak informacje zbierać u pracowników, to ci mogą je zarówno zaniżać (świadomie lub nie), jak i zawyżać (np. z powodu wstydu lub mylenia kwot brutto z kwotami netto). Problematyczne jest także zliczanie premii, bonusów, nagród.

Dlatego wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej trzeba brać tylko jako sygnał, że w przeliczeniu na pełnoetatowe zatrudnienie płace w lepszej części rynku pracy, gdzie pracownicy cieszą się umowami o pracę, średnio rosną szybciej niż ceny. Nie dla wszystkich, nie w równym tempie, ale wydaje się, że z dużą pewnością można zakładać, że potencjał konsumpcyjny Polaków w I kwartale 2021 roku zwiększył się w porównaniu do tego w I kwartale 2020 roku.

Łukasz Komuda, lukasz.komuda@fise.org.pl

 

Komentarze
Ładuję...